*Catrin*
Król wojowników- Administrator
Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Sok****
|
Wysłany: Pią 18:29, 16 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Rozdział 1 :
Jak to wszystko się zaczęło...
Wszystko zaczęło się kilka kilometrów za Oxfordem. Gdy to moja matka, Sharlin, urodziła mnie i resztę mojego rodzeństwa : Kiedyś mieszkała u pewnego bogatego (ale też skąpego) człowieka, w Londynie. Przez te kilka lat gdy była szczeniakiem on i jego reszta rodziny traktowali ją jak swoją gwiazdeczkę i pilnowali jak oczka w głowie. Lecz to się zmieniło gdy stała się dorosłym psem. Już jej nie pieścili, nie głaskali, a zamiast ciepłego posiłku i deseru dostawała resztki. A bywało nawet tak, że nic nie dostawała przez kilka dni. Tym bardziej się pogorszyło gdy ów człowiek dowiedział się, że zaszła w ciążę. Wyrzucił ją z domu i machając kijem krzyczał, że jeśli wróci gorzko tego pożałuje. A ona biedna, wyganiana przez wszystkich musiała się skryć daleko od tego miasta i wszystkich.
Przez kilka tygodni szukała schronienia u różnych ludzi, ale nikt jej nie chciał. Więc zmuszona była skryć się w lesie. Zamieszkała z pewnym starym niedźwiedziem, który w zamian za opiekę nad sobą obiecał zapewnić jej schronienie. Tak jej miną kolejny tydzień, musiała zamieszkać w jaskini sama, gdyż niedźwiedź umarł ze starości. Sharlin zapoznała się z pewnym wilkiem, który codziennie przechodził obok jej groty, ponieważ za kilka dni mieliśmy się urodzić to właśnie ten wilk jej przynosił pożywienie i wodę. Doszło do tego, że on się w niej zakochał. Lecz moja matka nie obdarzała go większym uczuciem, niż tylko przyjaźnią.
W końcu nadszedł ten dzień, urodziliśmy się. W sumie było nas czworo: Ja czyli Nelly, moje 2 siostry Marin i Catrin (bliźniaczki) oraz mój żywiołowy braciszek Ice (czyt.Ajs). Każdy z nas miał coś charakterystycznego: Ja miałam na prawej łapce łatkę w kształcie gwiazdki. Marin była cała czarna, a Catrin cała biała (ale i bliźniaczki). Ice miał cały czarny łebek i szary ogonek. Mama tak się cieszyła gdy się urodziliśmy, chyba najbardziej polubiła Icea, ponieważ jak tylko się urodził zaczął skakać i szczekać. A po kilku godzinach nauczył się sam biegać.
Wilk nie był zadowolony z tego, że moja matka miała dzieci z kimś inny niż on, i dlatego wcale nas nie lubił. Niestety po kilku dniach dowiedział się, że moja matka go nie kocha wiec próbował ją zabić. Nie będę o tym opowiadać bo się przestraszycie, ale powiem iż skończyło się na tym, że dzięki Iceowi moja matka przeżyła, a ten paskudny zwierz spadł z urwiska. Matka trochę nad tym ubolewała, ale po jakimś czasie jej przeszło. Tak wiec od tego momentu musiała nas wychowywać sama. Gdy mieliśmy już dwa miesiące powiedziała:
- Widzicie, jesteście już na tyle duzi żebym wam powiedziała prawdę. - my zaciekawieni tym co ona chce nam powiedzieć usiedliśmy przed nią i słuchaliśmy uważnie jej słów - Ja tak naprawdę nie jestem Huskim tylko zwykłym wilkiem. Wasz ojciec był nim, ale nie ja. Więc wy jesteście półpsami-półwilkami. Ale to dopiero pierwsza wiadomość. - tu zrobiła pauzę i wzięła głęboki wdech - Zostało mi już niewiele czasu na tym świecie. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. - my pokiwaliśmy głowami na znak, że nie wiemy. Więc ona zaczęła nam to tłumaczyć. - Widzicie każda istota żyje pewien okres, później umiera. I tak to właśnie mój czas życia się kończy.
- Ale mamusi ty przecież masz dopiero 2 lata... - wtrącił niespodziewanie Ice.
- No niby tak, ale... Te rany na mnie, które pozostawił po sobie ten wilk. I to, że musiałam przez tyle czasu sobie radzić sama... Wykończyło mnie to. Dlatego chcę abyście jak najszybciej uciekali z tond gdy umrę. Rozumiecie?? - tym razem rozumieliśmy i to aż za bardzo...
Po tej rozmowie każdy z nas położył się w innym koncie tej groty i rozmyślaliśmy jak się to dla nas skończy.
Po czterech miesiącach nadszedł ten dzień... Nasza matka opuściła świat żywych. Wszyscy po niej płakaliśmy i to bardzo długo, aż sobie przypomniałam, że mieliśmy uciekać, gdy tylko nasza matka umrze. Niestety przez to wdaliśmy się w kłótnię. Marin i Catrin nie chciały uciekać i tłumaczyły, że wtedy matka majaczyła, a ja i Ice przekonywaliśmy że trzeba uciekać. Niestety to trwało zbyt długo... Nie wiem czy to od naszych krzyków czy od czegoś innego, ale jaskinia zaczęła się walić. Ponieważ ja i mój braciszek staliśmy w "drzwiach" groty udało nam się ujść z życiem. Lecz niestety bliźniaczki były w środku i nie zdążyły uniknąć głazów. I tak oto zostałam tylko ja i Ice. Ale niestety i to miało swój koniec. Ice chciał zabrać jedzenie pewnemu wilkowi, który spał, ale przy tym stracił swoje życie. No i zostałam sama. Dopiero teraz zacznie się moja przygoda więc zapraszam do dalszego czytania…
Post został pochwalony 0 razy
|
|